Archiwum grudzień 2014


Rozdział 1
31 grudnia 2014, 13:11

Siedem lat później...

Dziewczyna usiadła na swoim ulubionym siedzisku zrobionym na parapecie. Podkuliła nogi pod siebie i zaczęła czytać zadowolona, że ma wreszcie czas dla siebie. Przeczytała ledwie pół strony, kiedy do jej sypialni wdarł się zwodniczo przystojny chłopak o czarnych rozczochranych wlosach z granatowym pasemkiem.

-Co ty...

Nie zdążyła dokończyć, ponieważ chłopak chwycił ją, gwałtownie za kołnierz bluzy i zaczął wyciągać z pokoju tak, że tyłkiem i nogami szorowała po ziemi. Upuściła swoją książkę na ziemię i dała się ciągnąć korytarzem na 1 piętrze.

-Co się stało?

-Rock rzucił ci wyzwanie.

Czuła, że jej starszy brat nie powiedział wszystkiego.

-Coś jeszcze?- Użyła w tym pytaniu mocy Alfy jako formy nacisku.

Westchnął.

-Emilio zignorował zakaz i spotkał się z Lily. Rock złapał go i powiedzial, że wykastruje go gołymi rękami za wkroczenie na teren ich stada oraz dobieranie się do jego młodszej siostry.

Prychnęła.

-I to ja mam być tą, która go uratuje? Gdyby posłuchał zakazu nic, by się nie wydarzylo.

Skinął ponuro głową.

-Wierz mi, wziąłbym to na siebie, ale Starszyzna ma dla mnie inną role, wiesz o tym.

-Dużo łatwiej było, kiedy to Ty byłeś Alfą.

-Jestem teraz przedstawicielem naszego stada w Radzie Magicznej, a to Ciebie wybrano na nową Alfę.

Podrzucił ją nagle do góry i złapał na "księżniczkę". Wyszczerzył do niej zęby.

-Dawno cię tak nie nosiłem, co nie?

-Nigdy mnie tak nie nosiłeś, tylko Jenni.

-Serio?

-Tak.

Z zażenowania zrobił sie czerwony na policzkach. Ze śmiechem poklepała go po ramieniu.

-Nic sie nie stało Ragnarock. To nic, że pomyliłeś kobiecą Jenni z chłopczycą Karo.

Wskoczył na drewnianą balustardę i jakby nigdy nic zrobił krok do przodu. Spadli między poziomami aż do piwnicy, gdzie Ragnarock wylądował na zgiętych nogach. Postawil ją na ziemi i powiedział:

-Uratuj tego gamonia! Zanim wyjadę, chce dzieciakowi natrzeć uszu, okej?

-Jasne.

Ruszyli korytarzem o kamiennych ścianach pogrążonym w mroku, ale wilkom takie coś jak brak światła nie przeszkadza. Stanęli naprzeciwko pancernych drzwi. Ragnarock otworzył je i przepuścił ją przodem. Zalało ich lekko przytłumione światło. Znaleźli się w ogromnej jaskini, pośrodku której znajdowała się mata do walk otoczona 2- metrowym ogrodzeniem z drutu. W ogrodzeniu było dwoje drzwi po przeciwnych stronach.

W grocie znajdowało się około setki ludzi, głównie młodzież, podzielonych na dwie wrogie grupy. Skandowali głośno dwoje słów. Karo albo Rock.

Karo to był skrót od jej imienia, które w pelnej formie brzmiało Karolina. Zostało jej kiedyś powiedziane, że nieważne jak bradzo denerwuję ją marny wzrost, to będzie jej główny atut w walce.

Zostawiła brata w tłumie, co jak dotąd czyniła z powodzeniem. Dzięki swojemu marnemu wzrostowi 160 cm unikała szpiegów Rocka i weszła przez otwarte drzwi na matę. Stanęła w swoim narożniku i rozpięła suwak bordowej bluzy z kapturem, odsłaniając szary t-shirt z napisem "I love music". Rozległy się gwizdy. Na matę wszedł chłopak na oko w jej wieku, czyli 17 lat. Miał krótko ostrzyżone brązowe włosy, a szare oczy były pełne arogancji.

-Karo...

Warknęła:

-Daruj sobie uprzejmości i skończmy to szybko! Mam ważniejsze sprawy na głowie niz Ty i twoje ego.

Skinął głową.

-Jak chcesz.

Zrzuciła bluzę z ramion i rozluźniła nogi.

Patrzył na nią pociemniałym nagle wzrokiem. Jego wzrok zatrzymał się na jej biuście.

-Jeśli wygram będziesz moja.

Prolog
31 grudnia 2014, 12:51

Dziewczynka w wieku 10 lat upadla na ziemię pod wplywem uderzenia. Była otoczona przez rówieśników, którzy śmiali się z jej upokorzenia. Po jej twarzy spływały łzy. Długie, potargane brązowe włosy zasłoniły jej twarz. Kilku odważniejszych kopnęło ją w żebra i plecy. Czuła ból w calym ciele. Ale nadal nie rozumiała, dlaczego wszystko odwróciło się o 180 stopni. Jej przyjaciele teraz upokarzali i znęcali się nad nią tylko dlatego, że jej rodzice się rozstali. W jej stronę padały okrutne słowa i wyzwiska od nic niewartego zera aż do złodziejek i szmat. Z jej nosa i ust ciekły strumyczki krwi. Podniosła się na zdarte kolana i oparła dłonie na ziemi. Zacisnęła pięści. Nie mogła nikogo uderzyć, obiecała to swojej ukochanej mamie. Jednego z chlopców zdenerwowała jej bierność i zamachnął się, by kopnąć ją w twarz. Nim się zorientowała, co się dzieje, jej napastnik został odrzucony do tyłu o kilka metrów. Poprzez zaslonę z włosów patrzyła z niedowierzaniem w oczach na swego obrońcę.

Hej
31 grudnia 2014, 01:24

Hej jestem Karolina i w tym blogu będę prezentować moją książke. Proszę o dużo komentarzy!